niedziela, 14 kwietnia 2013

5. Your eyes are swallowing me



Słońce wzniosło się ponad całe miasto. Od dłuższego czasu swoimi ciepłymi promieniami muskało policzki gawędzących ze sobą Matta i Faye. Dziewczyna czasami sprawiała wrażenie nie zbyt chętnej do rozmowy. Czasami po prostu się wyłączała i między dwójką nastawała głucha cisza. Zdarzało się jednak, że z zaciekawieniem przysłuchiwała się kolejnym historiom chłopaka. Sprawiał, że na twarzy dziewczyny, co jakiś czas pojawiał się zamaskowany, choć wcale nie tak trudny do odszyfrowania uśmiech. Niestety, tego obawiała się Faye. Za każdym razem ten uśmiech nie trwał nawet dłuższą sekundę. Zawsze wracało jedno niechciane wspomnienie, które przewinęło się przez umysł Faye. Jedno wspomnienie, które potrafiło zburzyć całą aurę, którą Matt tak starannie próbował ułożyć.

Znów nastała cisza, która była ich nieoderwalnym towarzyszem.

Dziewczyna pierwsza wstała na równe nogi. Do głowy od razu wpadł jej pomysł, by tak po prostu, bez żadnych słów odwrócić się i skierować prosto do domu, zostawiając chłopaka samego. Myśl ta jednak szybko ją opuściła, widząc jak Matt tuż po niej podnosi się i staje zaraz za nią.
- Muszę już iść. – powiedziała bez większego entuzjazmu, mierząc wzrokiem  spokojną taflę wody przed sobą.

Przez jej głowę przewinęła się tak błaha myśl, że Faye zaczęła nie poznawać samej siebie. Czy chciała spędzić z nim więcej czasu? Po prostu czuć obok siebie jego obecność? Być może samotność zaczęła ją przerastać?
Otworzyła usta, jednak w ułamku sekundy szybko je zamknęła, wybijając sobie z głowy obecność jakiejkolwiek osoby.
Musisz być sama…

Matt włożył ręce do kiszeni czarnej kurtki i bez speszenia przyglądał się dziewczynie. Widząc jak ta szykuje się do odejścia z impetem złapał ją za rękę.
- Wcale nie musisz iść. Zostań, proszę.
Propozycja Matta jeszcze bardziej namieszała w niemałym mętliku w głowie Faye.
Wahała się i nie potrafiła definitywnie powiedzieć NIE. Zatłoczony rozum cicho szeptał jej wszystkie możliwe konsekwencje podjęcia złej decyzji.
Serce jednak waliło jak szalone, tłumiąc w sobie strach przed kolejną dawką samotności.

- Chodź. – zachęcił ją. – Przejdziemy się, porozmawiamy jeszcze. Nie chcesz zostać sama. – wyszeptał.
- Nic nie wiesz. – powiedziała ostrym tonem w stronę chłopaka.
- Więc pozwól mi się dowiedzieć.

Zawsze był jeden krok przed nią.
Zawsze wiedział jak się zachować, co powiedzieć.
Czasami nawet milczenie go ratowało i było jego mocną stroną.
Wszystko co robił było zadziwiająco perfekcyjne.
Wszystko co robiła Faye, było jedynie wstępem do jeszcze większej porażki, która nieustannie ją odwiedzała.
Z każdym dniem coraz bardziej stawała się ona nieoderwalnym elementem w jej życiu.
Życiu, które Faye co chwilę mogła określać mianem porażki. Zadziwiająco… beznadziejne.

- No chodź. – Matt uśmiechnął się do niej i pociągnął ją delikatnie w kierunku plaży.

Piasek sczeszczył pod ich stopami, fale przyjemnie goiły rodzącą się między nimi ciszę. Ciepły powiew wiatru muskał ich skórę, niosąc ze sobą echo zabawy ludzi, niedaleko spędzających swój wolny czas na plaży. Faye swój wzrok skierowany miała na błękit  morza i lśniące na jego powierzchni promienie słońca, które nieprzyjemnie oślepiały ją swoim blaskiem. Wsłuchiwała się w aurę, która ją otaczała. Jednak myślom pozwoliła skupić się na brunecie. Pozwoliła, bo nie widziała innego wyjścia. Nie potrafiła się zniechęcić, stale coś ją do niego pchało.
Konsekwentnie ciągnąc za sobą przeszłość…

Z kolejnymi krokami coraz bardziej zbliżali się do tłumu bawiących i śmiejących się ludzi.
Chaos z większą siłą zaczynał huczeć w uszach dziewczyny. Gdy znaleźli się w samym środku, najbardziej zatłoczonego miejsca na plaży, Faye nie wytrzymała.
- Nie możemy tu zostać. – znowu zaczęła czuć się źle. Śmiech każdego człowieka wypalał jej umysł. Miała wrażenie, jak cały tłum ją otacza, nie pozwalając jej znaleźć zwrotnego punktu wyjścia. Jej ciało drżało.
Jej nienawiść do siebie była tak duża, że zaczęła przelewać ją na innych ludzi. – Idźmy dalej.- szepnęła, ciągnąc za sobą Matta.
Jak najszybciej musiała się uspokoić, inaczej skończyłoby się to dla niej kolejnym atakiem paraliżującego strachu.
Dzisiaj miało być inaczej…

Gdy minęła godzina wędrowania wzdłuż plaży, a z głowy Faye całkowicie ulotniły się odgłosy plażowiczów, zatrzymali się w najbardziej wyciszonym miejscu, jakie mijali.  Usiedli na rozgrzanym piasku, napawając się milczeniem otaczającej ich natury. Dziewczyna podkuliła nogi pod brodę, stale przesypując między palcami ciepłe ziarenka piasku. Chłopak z ewidentnym zadowoleniem na twarzy, podpierał się na łokciach, co chwilę spoglądając na profil blondynki. Co jakiś czas ich spojrzenia się stykały, a powietrze wokół gęstniało pod naporem kumulujących się w nich emocji.

Niebo różowiało z każdą minutą coraz bardziej. Widok był zadziwiający. Wpatrując się w niego, Faye szczerze się uśmiechała.
- Nie wiedziałem co zrobić, więc postanowiłem po prostu spuścić głowę i żeby dłużej się nie kompromitować wyszedłem z sali.
Słuchała zabawnej opowieści Matta, czekając na puentę. Czuła się inaczej.
Kiedyś miała wrażenie, że jest normalna. Nie nazbyt szczęśliwa. Ale potrafiła korzystać z życia.
Po śmierci Clarries cierpiała. Prócz przygnębienia, nienawiści i odosobnienia nie czuła nic, co mogłaby chociażby przybliżyć ją do pozytywnego myślenia. Do teraz.
W tym momencie wszystkie te uczucia chwilowo przeminęły.
Czuła się wolna. Wieczna.
Czując zapach morza i słysząc szum fal potrafiła się wyciszyć. Potrafiła się uśmiechnąć i powiedzieć zdanie bez wymuszenia i ściskającej guli w gardle. Potrafiła słuchać bez nękających ją wspomnień. I gdyby mogła zostałaby tu na zawsze, nie wracając do otumanionej rzeczywistości, która czyhała na nią tuż za lasem.
Ale wiedziała, że nic nie trwa wiecznie. Cieszyła się z tej chwili tu i teraz, na tyle ile umiała.

Kończąc swoją opowieść, chłopak zauważył dumanie swojej towarzyszki. Długo się nie zastanawiał. Wstał, otrzepał spodnie z piasku i wysunął dłoń w kierunku siedzącej dziewczyny, zachęcając ją przy tym swoim najpiękniejszym uśmiechem. Faye nie potrafiła oprzeć się, by nie zajrzeć brunetowi prosto w oczy i pożerać każdy milimetr jego idealnego uśmiechu. Zastanawiała się jednak, co chodzi mu teraz po głowie.
- Co się stało? – zapytała, obawiając się, że Matt chce już wracać. Ona tego nie chciała.. pragnęła zatrzymać czas, spędzić kolejne godziny na siedzeniu tutaj z nim. Nie chciała od nowa walczyć z czekającą na nią rzeczywistością. Mijanie jej było łatwiejsze.
- Woda na pewno jest ciepła. – odparł, spoglądając na łagodną taflę morza. – Nie daj się prosić. – jego głos działał na Faye kojąco. Niski, z charakterystyczną chrypką pełną ciepła, którego potrzebowała.
- Nie, proszę. Nie lubię wody. – powiedziała, przecząco kiwając przy tym głową.
- Wiesz co, nie mam zamiaru cię o to prosić, zmuszę cię. – zaśmiał się i zaczął łaskotać blondynkę.
Gdy ta opadła z bezsilności, dławiąc się ze śmiechu, zabrał ją na ręce i pobiegł w stronę morza.
- Matt, jeśli to zrobisz to pożałujesz. – wyjęczała, kurczowo trzymając się chłopaka w obawie przed spotkaniem z wodą. Ostatnie, co było słychać to pisk dziewczyny , który urwał się w momencie, gdy ta znalazła się pod wodą. Zła wynurzyła się na powierzchnię, spoglądając na unoszącego się w wodzie chłopaka. Jego donośny śmiech odbijał się dookoła nich.
- Nie było tak źle. – powiedział. – Twoja złość w tym momencie, była tego warta.
Na te słowa odbił się od niego strumień wody. Dziewczyna chlapała go tak długo, aż stało się to dla niej męczące.
- Dobra, pasuje. – odparła i zrezygnowana puściła ręce wzdłuż ciała. Przeczesała mokre, przylepiające się do jej twarzy kosmyki włosów. Matt nie mógł oderwać od niej oczu. Jej delikatna skóra, pełne usta, delikatnie zadarty nosek, który uwielbiał obserwować z profilu. Gęste rzęsy i oczy. Błyszczące, przepełnione cierpieniem, skrytym w głębi ich czerni. Czasami sprawiające wrażenie wołania o pomoc. Zdesperowane.
Nie mógł się powstrzymać. Nawet nie chciał.
Złapał Faye za dłoń, odwracając ją w swoją stronę. Jeszcze raz spoglądając w jej tęczówki. Dotknął opuszkiem palca jej bladego policzka, przybliżając się do jej drżących warg. Słyszał jej przyspieszone bicie serca i zauważył, zbierające się w oczach łzy. Delikatnie musnął dolną wargę blondynki, z czasem pogłębiając pocałunek. A Faye poczuła na sobie blokadę. Nie potrafiła nawet kiwnąć palcem. Oddawała co drugi pocałunek bruneta, smakując jego ust. Czując jego zapach myśli się wyłączyły. Przestały ją słuchać. Jednak gdy chłopak przysunął ją bliżej siebie, łapiąc w talii odzyskała racjonalne myślenie. Sumienie sprowadziło ją na ziemie, nie pozwalając dłużej cieszyć się z tej chwili. Cierpienie wróciło. Rzeczywistość, przed którą tak nieudolnie uciekała dorwała ją szybciej, niż się tego spodziewała. Nie mogła mu tego robić...
Położyła ręce na klatce piersiowej chłopaka i ode pchała go od siebie. Łzy wypływały jedne po drugiej. Jej głowa buzowała od nawału wspomnień.
Faye?
Nie wiem co mam ze sobą zrobić..
Chciałam się tylko pożegnać. Przepraszam.
Głos Clarries przepełniony bezsilnością.
- Nie rób tego nigdy więcej! – wykrzyczała w jego stronę.
Wybiegła z wody, stając na brzegu. Matt był zaskoczony i jednocześnie przerażony zachowaniem blondynki. Widział w jej oczach strach. Chciał jakoś pomóc.
Dziewczynie zaczęło robić się duszno. Atak paniki ją przerastał.
Znowu poczucie nienawiści i gardzenie swoją osobą. Wszystko się zwiększyło.
- Przepraszam. – szepnęła, nawet nie spoglądając na chłopaka.
Nie potrafiła powtórnie spojrzeć mu w oczy. Bała się, że wyczyta z niej wtedy całą winę.  Dowie się.  Wszyscy się dowiedzą.
Jego szczerość  niszczyła ją bardziej, niż same jej kłamstwa.

Odwróciła się i pobiegła przed siebie.
- Faye!
Matt ją zawołał, ale nie miał w sobie na tyle siły, by pobiec za nią. Bezsilność nim zawładnęła, wyrzucając mu błąd, który przed chwilą popełnił. 


***
Przepraszam za tak długą nieobecność. Wena całkowicie mnie opuściła. Teraz wróciła i mam nadzieję, że zagości na dłużej :)

Obserwatorzy